Dokąd pójdę #2
– Zdecydowałam się na odważny ruch. Wkrótce czeka mnie grad dezaprobaty ze strony najbliższych, bo przecież jak mogłam, to taka dobra partia, przystojny facet i w ogóle dobrze przy nim wyglądałam… Chrzanić to wszystko! Właściwie, to z każdą chwilą czuję się coraz lepiej. – Dziewczyna wzruszyła ramionami, jakby nic się nie stało kilka godzin wcześniej. Właściwie to dokładnie tak wyglądała, w dobrym nastroju, z uśmiechem numer 14 przyklejonym do twarzy.
– Wspominałaś, że zostawiłaś w mieszkaniu cały smutek i ból, może do tego czasu się wywietrzy? – Towarzyszył jej znajomy, z którym umówiła się jakiś czas wcześniej na ten dzień. Nie planowała, że akurat będzie pierwszą osobą, której powie co miało miejsce rano.
– Dlatego teraz siedzę na zewnątrz z dala od mojego lokum. Jest słonecznie, a do tego całkiem ciepło jak na taki jesienny okres. Doładuję się, a potem najwyżej zostanę naleśnikiem z podłym nastrojem. – Spacerowali po ścieżce w środku lasku, korzystając z ostatnich ciepłych dni w tym roku. Tym bardziej, że między koronami drzew przebijały się snopy światła.
– Nie rozważałaś innego rozwiązania tej sytuacji? – Pokiwała przecząco głową na tyle energicznie, że w następnej chwili poczuła nieprzyjemne pstryknięcie w karku. Nawet jeśli miała w naturze działać dość impulsywnie i pod wpływem emocji, to finalnie wychodziła dobrze na takich decyzjach.
– Myślę, że to było najlepsze wyjście. Nawet jeśli boli jak cholera, a za kilka dni będę musiała się wykrzyczeć z tego co się we mnie wezbrało, to idę dobrą drogą. – Z każdym kolejnym krokiem rzeczywiście utwierdzała się we własnym przekonaniu o słuszności podjętych działań. Gdyby wcześniej postanowiła przeciągnąć to w czym tkwiła, pewnie w najbliższym czasie wpadłaby w pętle uświadomionych błędów, od których nie było opcji, by zwiać.
Niespodziewanie plasnęła dłońmi swoją twarz, by wyrzucić kłębiące się myśli. Po chwili dopiero przypomniała sobie, że nie spaceruje tutaj sama. Zaskoczona mina towarzysza, sprowadziła ją na ziemię, przypominając o tym.
– Radzę sobie, muszę. Ano i zadbałam, żeby dzisiaj mieć sporo zajęć, wieczorem umówiłam się z dwójką gagatków. Myślę, że zorganizuję się na tyle, by nie mieć czasu na zmartwienia. – Uniosła kciuka ku górze w geście pozytywnego ogarniania sytuacji. Faktycznie, jeśli nie będzie mieć zbyt dużo czasu wolnego, to powinna spokojnie przeżyć dzień bez niepotrzebnego zamartwiania się, a znała siebie na tyle, by wiedzieć jak umiejętnie potrafią ją katować własne myśli i analizy rzeczywistości.
– I to mi się podoba. O wiele bardziej Ci do twarzy z uśmiechem, niż smętną minką. Chodź, pora już wracać. – Pogłaskał ją po główce jak małe dziecko, na co ostentacyjnie się naburmuszyła. Mimo to grzecznie szła ku wyjściu z lasku, naprawdę uśmiechnięta, a nie dlatego, że trzeba.
Kluczem jest…
…by widzieć prawdziwy obraz rzeczywistości.
Comments
You can login with your Hive account using secure Hivesigner and interact with this blog. You would be able to comment and vote on this article and other comments.
No comments