Dokąd pójdę #0
– Jesteś tego pewna? – Leżała na łóżku nie mówiąc ani słowa. Wolała to przemilczeć, a najlepiej uciec jak to miała w swoim zwyczaju. Tak było dla niej najłatwiej. Nic dziwnego, że zakryła się kołdrą, robiąc z niej swoistą norę, najbezpieczniejsze miejsce jakie mogła zbudować swoimi rękami.
– Nie wiem. Naprawdę nie wiem. – Odpowiedziała zapłakanym głosem, nakładając poduszkę na swoją głowę. Pogrążała się w ciemności, ciałem i myślami. Denerwowała się, nie radząc sobie z tym co miała teraz w swojej głowie. Nie próbowała nawet wyrzucić tych wszystkich obrazów, czuła jak bardzo się w nich topi i jak bardzo byłoby bezcelowe, by z tym walczyć.
– Dlaczego nie doradzisz co mam zrobić? – Wrzasnęła, kręcąc się niespokojnie po łóżku. Szukała na nim swojego miejsca, ale wiedziała, że żadne nie będzie dobre. Nie, kiedy miała przed sobą takie wyzwanie. Chociaż w pomieszczeniu było zimno, to ona najchętniej wzięłaby kąpiel w lodzie, byleby się ochłodzić. Czy to możliwe, że nerwy zżerały ją do tego stopnia?
– No tak, ty nigdy się nie chcesz wtrącać, wolisz mnie zbyć milczeniem. – Mruknęła, biorąc telefon w dłoń. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się tępo w czarny ekran. Mimowolnie dostrzegała swoje odbicie, zmarnowanej dziewczyny, która nie wiedziała czego chce. Miała już swoje lata, powinna mieć jakiś plan na siebie, ciągle słyszała od najbliższych, że najwyższa pora wydorośleć. Inni już założyli rodziny, a ona zamiast zajmować się życiem to udawała, że robi coś ważnego…
Istotnie, całe życie udawała, tylko coś zupełnie innego. W tym celu stworzyła całą sieć złudzeń i iluzji, by nikt już nie dostrzegał co było prawdziwe, a co tylko przyodzianą maską. Tak funkcjonowała w społeczeństwie, balansując między odpowiednimi granicami. Na swoje nieszczęście, im dalej była w tym, tym bardziej czuła się wewnętrznie przeźroczysta. Odbiciem tego, czego inni od niej pragną, a nie osobą, którą pragnęła być. Sama już zaczynała wierzyć otoczeniu, a nie samej sobie. Czuła, że nie ufa własnym osądom, miała trudność z podejmowaniem decyzji. Nawet teraz szukała aprobaty, chociaż wiedziała, że to nie ma sensu. Miała wrażenie, że jest największym egoistą na świecie, a z drugiej strony czuła się jedynie pionkiem w cudzych rękach. Miała dość. Najbliżsi nie rozumieli tego z czym się zmagała, zamiast tego wymagali, by pasowała do schematów, często ze sobą sprzecznych. Nie chciała tak egzystować.
Teraz miała szansę to zmienić, chociaż w dalszym ciągu nie była pewna, czy aby na pewno tak powinna postępować. Wczoraj jeszcze upierała się, że chce trwać w bagnie, które sama sobie zgotowała. Tak ciężko się zarzekała, że przecież to zniesie, wytrzyma i będzie jak z bajki. Długo o tym myślała, wiedząc że to nie jest koniec kosztów jakie poniesie. Widziała, że w następnych etapach będzie musiała odrzucić wszystkich, których wybrała na swoich powierników, praktycznie uwiązać się łańcuchem do drugiego człowieka, stać się w pełni zależna.
Spojrzała jeszcze raz na telefon, odblokowała go i wystukała wiadomość, próbując powstrzymać potok łez.
Nie chcę mi się...
... ale muszę iść naprzód.
Comments
You can login with your Hive account using secure Hivesigner and interact with this blog. You would be able to comment and vote on this article and other comments.
No comments